Nie wiem, nie rozumiem

I

..

Można było powiedzieć tylko jedno- Agi dzisiaj nie była w humorze.
Objawami były: krzyczenie na Shinpachi’ego z premedytacją, podbieranie jedzenia Otose-san z baru (co jej wyszło perfekcyjnie), kupowanie i podarcie magazynów dla młodych dziewcząt, gdzie były artykuły o odchudzaniu i sposoby, jak sobie umilić z chłopakiem życie intymne oraz podstawienie nogi Kondziowi i mówiąc mu przy tym, że to były mrówki.
To nie było normalne.
Przynajmniej tak Gintoki stwierdził widząc, jak dziewczyna perfidnie patrzy się na sukonbu, który teraz przeżuwała Kagura, oglądając kolejny odcinek teleturnieju „Znajdź durnia”. Schylił się ku Zan, która siedziała obok i czytała artykuł w gazecie o kradzieży konsoli do gier, ponieważ zapalona fanka miała ochotę na grę yaoi.
– Wiesz, co jej dzisiaj odbiło?- spytał cicho, bojąc się, że jak mały terrorysta to usłyszy to zacznie się dochodzenie.- Jest dzisiaj… nienormalna.
– Sama się dziwię- odparła długowłosa, zerkając na swoją przyjaciółkę.- Miałyśmy razem wyjść po drobne zakupy do domu dwie godziny temu…
Szybka akcja. Agi właśnie skoczyła ku kosmitce i zwiała z paczką sukonbu, wychodząc oknem. Rudowłosa dziewczynka była wściekła, zwłaszcza że leciał w telewizji świetny kawałek show.
– Gińciu! A-boss mi zabrała sukonbu!- poskarżyła się.
– Tak, widziałem to Kagura. Zaraz ci przyniosę z powrotem- innymi słowy: Gin miał już dość.
Wstał i przeszedł pokój, w którym rezydował, przy wyjściu założył buty i wyszedł.
Nie musiał długo szukać miniatury Hitlera. Opierała się o ścianę koło kubłów na śmierci za budynkiem i przeżuwała sukonbu z taką wściekłością, jakby ktoś znowu do niej powiedział „Nieudana kopia Dody”. Musiała zauważyć jego obecność, bo zerknęła na niego tak wściekłym wzrokiem, że jeszcze chwila i doszłoby do masowego mordu. Białas wzdrygnął się, lecz jednak podszedł do niej, trzymając ręce w kieszeni.
– Co cię dzisiaj tym razem opętało? Syndrom „zniszczę każdego, kto mnie nazwie fałszywą Dodą”?
Zauważył od razu, że to nie to, bo splunęła kawałkiem zieleniny.
– Syndrom „nie mam kasy, a ja chcę One Piece’a”?
Pauza. Wyglądała, jakby przez chwilę myślała, ale potem machnęła ręką. Odpada. To znaczy, że już miała najnowszy tom przygód sławnego pirata.
– „Znowu mnie zwolnili za cycki”?
Pokazała kciuk ku dołowi.
– „Tosshi nie chce ze mną trenować”?
Parsknęła.
– „Kondziu się dalej opiera, że nie jest gorylem”?
Pomachała, ruszając nadgarstkiem.
– „Znowu ujrzałam Rubika w telewizji”?
Rękami pokazała znak krzyża. Potem sięgnęła po kolejny pasek smakołyku.
– „Nie…”
– NIE CHODZI O ŻADEN SYNDROM!!!- ryknęła Agi, przerywając mu w pół słowa, dodatkowo plując kawałkami sukonbu na twarz Sakaty.
– TO CZEMU OD RAZU NIE POWIESZ, ŻE NIE MASZ ŻADNEGO SYNDROMU?!
– MYŚLAŁAM, ŻE ZA PIERWSZYM RAZEM ZAŁAPIESZ!!!
Zapadła cisza. Białas westchnął ciężko.
– Znowu cię Takasugi nachodził?
– Nie- burknęła obrażona.
– To co się stało? To, że podstawiłaś gorylowi nogę to jeszcze rozumiem, ale powinienem cię opierdolić za krzyczenie na Shinpachi’ego i podbieranie tej zieleniny Kagurze. A Zan czeka już na ciebie dwie godziny, aż pójdziecie na zakupy! To już nie jest uczciwe wobec nas wszystkich.
Dziewczyna spuściła wzrok. Długo nic nie zrobiła, dopóki nie rzuciła paczką w Gina. Ten od razu złapał.
– Przepraszam…- mruknęła.
– To mi w końcu powiesz, co się dzieje? Jeśli nikt mnie nie zaszantażuje mlekiem truskawkowym to nikomu nie powiem- rzekł młodzieniec, chowając sukonbu do kieszeni.
Da to kosmitce, jak skończy z terrorystką tutaj.
– Gdy w nocy skończyłam pracę… -stop. Wyjaśniamy nieścisłość: Agi nie pracuje jako prostytutka czy striptizerka. Pracuje dorywczo jako kelnerka w pewnej knajpie całodobowej, przypadają jej głównie nocne zmiany, ponieważ jako jedna z nielicznych umie się obchodzić z pijanymi klientami.- …Jakiś facet (który zresztą był brzydki jak ten konował z „You Can Dance”) zaszedł mnie od tyłu, wyznał mi miłość i zapraszał na randkę.
– No i co?
– Zdzieliłam go i powiedziałam mu, że jeśli jeszcze raz do mnie z tym przyjdzie to nie ujrzy więcej swojej mamusi.
Cisza. Trochę wiatru zawiało. Niezręczna sytuacja.
– I jaki masz problem, kobieto?
Ta nic nie powiedziała. Osunęła się na ziemię i spuściła głowę.
– Bo ja jestem do dupy. Zdołowałam się, bo nie dość, że do tej pory nie mam faceta to jeszcze jestem zielona, jeśli chodzi o randki!
Ten wybuchnął śmiechem. Nie spodziewał się, że ta Agi! Ta, która jako pierwsza podebrała jedzenie Otose-san tak, by nie zauważyła. Ta sama, która ciągle naciska wicedowódcy Shinsengumi na ostre treningi! Ta sama osoba, która kiedyś mu uratowała dupę!, nie wie, co to randka i co się na niej robi! Aż upadł na kolana, bo problem był tak absurdalny, że ledwo się na nogach można było utrzymać.
– I z czego się śmiejesz, kretynie!?- krzyknęła do niego, z żyłą na czole.
– Bo masz taki problem, kobieto, że koń by padł z wrażenia!- ledwo odpowiedział Gintoki, bo nadal mu było do śmiechu.
Po chwili jednak nie, ponieważ dostał Agi CHOP’em w srebrne włosy i skończyły się żarty. Musiał uznać, że to sprawa wielkiej wagi, skoro zarobił w łeb po tym, jak zaczął maniakalnie się naśmiewać z niej.
Tak w ogóle to było nie w porządku z jego strony. Ona niemalże wszystkich by wykończyła tym swoim zachowaniem, przeprosiła a on w dodatku śmieje się z jej problemów. Mocno nie w porządku. Ale musiał w końcu coś z tym zrobić, przecież jej nie zostawi w takiej poważnej niewiedzy. Byłoby to strasznym utrapieniem, gdyby przyszłoby się zmierzyć, gdyby naprawdę komuś by się podobała i nawzajem.
Zaczął analizować. Gdyby tak się zdarzyło, pierwsze co by zrobiła to poleciała do Zan i się spytała, co się robi na randce. Ona jest specem. Powiedziałby, że aż za bardzo dobrym. Jeszcze coś jej pokręci i kłopoty podane na talerzu. Kolejna osobą, do której by się zwróciła to Kondou. Przecież już tyle adoruje Otae, to powinien coś na ten temat wiedzieć. No i jeszcze chwila, a zostałby Królem Małp u boku Barbary. Nie, jednak nie. Ten z kolei poleciłby przepis na prześladowanie swojego ukochanego. W jej przypadku trzy dni i już leżałby w grobie. Kto jeszcze taki romantyk jest…? Madao. Nie, stanowczo odpada. Saa-chan…
Gintoki od razu wyrzucił ją z głowy. Romantyczka to jest, ale ta natomiast powiedziałaby terrorystce, jak wymęczyć ukochanego do usranej śmierci.
No?! Kto jeszcze!? Noooo?!
…Chyba nikt.
Nie no. Jeśli on jej porządnie tego nie wyjaśni, będzie katastrofa na wysoką skalę. Ba! może nawet dojść do Armagedonu! Podążając za własnym sercem, zamieni Ziemię w gigantyczną Wyspę Amazonek, wyniszczając wszystkich osobników płci męskiej. Bo przecież lesbijką nie jest, nie rzuca się przecież na każdą dziewczynę, którą spotka. Poza tym, Agi to babochłop, a nie jakaś narzekająca, chcąca się zabić emo tylko dlatego, że chłopak ją rzucił. Tyle razy już odmawiała różnym, że ochwatu można dostać. No i jest jeszcze Takasugi, który się nie liczy. Można powiedzieć, że jest takim samym wrzodem na dupie, co w stosunku do siostry Shinpachi’ego Kondziu. Co nie zmienia faktu, że trzeba dziewczynę uświadomić, co to randka. Nawet, jak pochodzi ze wsi.
Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. Bardzo ciekawy zresztą.
– Słuchaj…- zaczął białas.- Wyjaśnię ci, co to randka i co się na niej robi.
– Serio?- dziewczyna wstała z ziemi ożywiona.
– Pewnie. Warunek jest jeden: jutro ze mną wyjdziesz na miasto. Pasi?
– Pasi.
Oż ty, powiedziała to bez wahania, pomyślał Gin trochę zaszokowany. No nic, przynajmniej obejdzie się bez protestów.
– A teraz skoro jesteśmy umówieni, idź do Zan i zrób z nią, z łaski swojej, te zakupy, bo się doczekać nie może, aż przyjdziesz i powiesz: ‚Jestem gotowa, możemy wyjść!’.
– Gin, przeproś Shinpachi’ego i Kagurę w moim imieniu- mówiąc to, skierowała się na główną ulicę.
Ten tylko westchnął i poszedł w końcu zwrócić sukonbu Kagury. Popłacze się zaraz, jak nie pożuje.

..
..

II

..

Gintoki czekał pod Snakami Otose-san, przytupując nogą. Miała już wyjść 15 minut temu i nie zanosiło się, żeby miała prędko wyjść. Myślał, że zaraz zwariuje, zwłaszcza, że dzisiaj zapowiadali niskie ciśnienie w atmosferze i temperaturę trzydzieści stopni.
– Fajnie- powiedział na głos.- Ja tu się wysilam, żeby ten babochłop wszystko zrozumiał, by nie doszło do wyniszczenia naszego gatunku itepe itede, a ta mi się tu kurwa spóźnia! Zaraz ja…!
– Ja co?
– Zdzieliłbym cię po łbie… EEEEEEEH?!- białas nawet nie zauważył, kiedy Agi stanęła obok niego.
Już miała na wierzchu czoła żyłę. Patrzyła na niego z premedytacją.
– Więc mi odpowiedz, panie Bracie Picie, co to randka, do cholery…
– Jak już to porównuj mnie do Dżordża Kluneja.
– Dżordż to brzydal. Ja wolę tego, co gra doktora House’a.
– Mniejsza o chatę… Idziemy- zrobił zwrot w prawo i poszedł.
Ta westchnęła, idąc za nim.
Tymczasem w siedzibie Shinsengumi trwała wrzawa. Właśnie była prowadzona debata, kto ma mieć dwa dni wolnego. W zamian poświęci się i poszedłby kilka dni później szukać zaginionej krowy (nie, nie o panią Arakawę chodzi) pewnego staruszka, który mieszka za miastem. Twierdzi, że mućka zapodziała mu się, jak szli koło biurowców dzień temu. Jedyne, co o niej wiedzą, to że nazywa się Barbara.
– Naprawdę nikt nie chce szukać Basi?!- spytał Kondou, kierując to pytanie do ludu, która siedziała naprzeciw niego w wielkim pomieszczeniu, gdzie zazwyczaj odbywały się jakieś zebrania. Obok niego siedział Hijikata.
– Kondou-san, proponuję zrobić głosowanie- Okita podniósł rękę, siedział najbliżej szefów.- Ci co pójdą na lewo będą za tym, że to Hijikata-san pójdzie, na prawo ci, co uważają, że powinien iść Kondou-san.
– Przegiąłeś, Sougo!- ryknął Toushirou, oczywiście oburzony tą ofertą.
– A więc wszyscy wstać i głosować- dowódca najwyraźniej był zadowolony z tej opcji, bo też wstał.
„Demon Shinsengumi” ledwo by wyjął miecz i posiekał obu, kiedy się zorientował, że niemal wszyscy poszli na lewą stronę sali. Możliwe, że całkiem odruchowo to zrobili. Zielonowłosy skamieniał, widząc ich wszystkich w tej części pokoju.
– Przegłosowane- oświadczył goryl z pełną satysfakcją.- Toushi, idziesz na urlop.
Ledwo kiedy to powiedział, jakaś siła nieczysta przebiegła całe pomieszczenie, ciągnąc za sobą znieruchomiałego zielonego. Zapadła cisza. Długa cisza. W końcu odezwał się Okita.
– Idziemy na piwo?
Wszyscy poparli jego pomysł, z szefem włącznie.

– Chcesz malinowe czy truskawkowe?
– A jakie ma to znaczenie?
– Wybieraj!
– Dobra, malinowe!
– A na pewno nie truskawkowe? Dziewczyny zawsze wolą truskawkowe…
– Wiem! Ale chcę malinowe i basta!
– Zrób mi przyjemność i się zgódź.
– Nie denerwuj mnie. Chcę malinowe!
– Nie drżyj mordy! Masz pan- Gintoki dał staruchowi parę monet i odebrał rożki z lodowymi kulkami w kolorach czerwonego i jasnoróżowego.
Podał ten drugi dziewczynie, która coś fuknęła, a sam zaczął jeść swoje. Zaczęli oddalać się od budki z lodami, idąc w kierunku parku. Tam usiedli na ławce pod drzewem sakury i zjadali rożki w milczeniu.
Już z nią był na małym piwku („Ma nadal szesnaście lat, ale ponoć ma mocną głowę to nic jej chyba nie zrobi. Poza tym, jest tak groźna, że wszyscy uważają ją za dorosłą…”), teraz zaprowadził ją na lody. Jest dobrze.
Gdy skończyli jeść, dziewczyna westchnęła, wstając. Popatrzyła na niego z poirytowaniem.
– Powiesz mi w końcu, co to randka?
Zauważył, że przechodzący obok niej facet, chce ją ścisną w chodzie za jej pośladek. Wstał i kopnął mężczyznę, który poleciał zaledwie na kilka metrów.
– Ej, co to niby miało być?- zapytała Agi.
– Chciał cię pomacać- odpowiedział białas, pokazując tamtemu środkowy palec.
– Poważnie? Chciałam go sama zlać, ale dzięki- parsknęła w momencie, kiedy zboczuch się oddalił, masując swój brzuch.
– Koniec przerwy. Idziemy- i zmierzył ku budynkowi z dużym szyldem u górze „Kino”.

– Prooooszę~!
– Nie.
– Błagam!
– Nie.
Toushi dostał kopniaka w łydkę.
– Ała! Wariatko, przestań!
– Ale prooooszę~! Tylko jeden!
– Mówiłem, że nie!
Dostał w drugą.
– Chcesz w łeb!?
– Proooooooszę~!
Popatrzył na Zan zrezygnowanym wzrokiem.
– Dobra, ale jeden.
– Juuupiii~!- dziewczyna podskoczyła i poleciała w stronę księgarni. Chciała kupić nowy tomik ulubionej mangi.
Hijikata poszedł za nią, wzdychając.
– Chyba wolę jej towarzystwo od szukania Baśki…

– Trafiłam!
Agi przybiła piątkę Ginowi. Właśnie byli na kręgielni. Chwilę jeszcze pograli, a potem z niego wyszli. Białas zorientował się, że już powoli dochodził wieczór. Pora odprowadzić dziewczynę do jej mieszkania, chociaż wolał, żeby nocowała u niego.
– Słuchaj, może dzisiaj pójdziesz spać do Yorozuy’i? Twoje mieszkanie jest nie po drodze…
Całe szczęście, że Shinpachi poświęcił się i poszedł nocować do siostry. Więcej luzu będzie. Spojrzał na dziewczynę, wzrokiem prosząc o odpowiedź na zadane pytanie.
Ta tylko ziewnęła. Po chwili opanowała się i mu powiedziała.
– Chyba zrobię wyjątek…- po czym znowu ziewnęła.
Gintoki był zadowolony. W kinie obejrzeli świetną komedię, która sprawiła, że Agi dalej nie marudziła z pytaniem o randkę. Następnie poszli na karaoke, gdzie jeszcze trochę popili trunków i teraz wychodzili z kręgielni. Widać po niej było nie tylko to, że nie sprawiała wrażenia pijanej, ale też to, że się świetnie bawiła. I taki był efekt zamierzony.
Gdy doszli pod znajomy, czerwony budyneczek, terrorystka zatrzymała się i odwróciła się w jego stronę. Jej twarz trochę spoważniała.
– Zapomniałeś mi powiedzieć co to randka, biała luro!
Sakata się uśmiechnął. Już nie musiał się wykręcać, pora jej już to powiedzieć.
– To.
– To… czyli co?- spodziewał się tego po niej.
– No… to.
– NO CO?!- krzyknęła, mając już lekką żyłkę na czole.
– ZAMKNĄĆ MORDY, SZCZENIAKI!- ryknęła na nich Otose-san, wychylając się.
– PRZEPRASZAMY!- powiedzieli oboje, zerkając na nią pobłażliwie.
– Nadal nie rozumiesz?- zapytał Gin, dalej się uśmiechając jak ostatni wariat.
– Nie- fuknęła dziewczynę, krzyżując ręce na piersi.
– To właśnie była randka.
Zapadła niezręczna cisza. Gdy kot przestał miauczeć, Agi skrzywiła brew.
– Co powiedziałeś?
– To całe wyjście było randką.
Kolejna cisza. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, z którego wyprowadził się dźwięk:
– EEEEEEH?!
– POWIEDZIAŁAM, MORDA!- staruszka znowu wychyliła się zza lady.
– PRZEPRASZAM!- krzyknął mały Hitler.- Więc chcesz mi powiedzieć, że to całe wyjście, począwszy od piwa, na tych kręglach skończywszy było randką?
– Tak.
Znowu słychać było tylko kota. A nie, przepraszam. Teraz stado kotów miauczało jak wściekłe.
– Ty draniu! Chcesz mi też oznajmić, że ta pierwsza moja randka była Z TOBĄ?!
– A z kim? Z gorylem?
– No właśnie nie bardzo mi to pasuje…
– Z jakim gorylem?! …Hik!
Oboje odwrócili się i zobaczyli, że Toushi nosił pod ramię Zan, która była pijana i machała nowym tomikiem „Des nota”.
– Ej, czym ją spiłeś, Toushi?- zapytała Agi, kropelkując.
– Wypiła dwa piwa, wódkę i tequillę- rzucił wicedowódca.
– O kurwa… Muszę jej powiedzieć, jak wytrzeźwieje, że pada po dwóch piwach, wódce i tequilli…- mruknęła pod nosem terrorystka.
– Mam szczęście, babochłop jest po piwie i 5 różnych drinkach, mimo to jest trzeźwa- oznajmił Gin, wskazując kciukiem na terrorystkę.
– Jaki babochłop?!- oburzyła się i zaczęła okładać pięściami białasa.
– Łoooohooo~! …Hik! Agi była na raaandceeeee~ …Hik!- zawyła Zan, która sprawiła, że zatrzymała Agi w ruchu.
Zapanowała cisza, gdzie po raz kolejny stado kotów zamiauczało wściekle.
– Toushi! Weź ją dzisiaj do siebie albo do mieszkania!
– To co? Ta mi powiedziała, że mamy przyjść tutaj- odparł Hijikata.
– ZMIANA PLANÓW!
– Jak chcesz. Dobranoc- powiedziawszy to, wicedowódca zawrócił z Zan i pomaszerowali ku jego siedzibie.
Gin wstał z ziemi i zauważył, że dziewczyna stara się ukryć fakt, że jest czerwona na twarzy. Nie bardzo jej to wyszło.
– Rumienisz się.
– Wcale nie!- pisnęła, zakrywając twarz dłońmi.
– Rumienisz się, bo ci idioci cię widzieli ze mną.
– Nie! To przez ciebie!- bardziej czerwona, rzuciła się na niego.
Zaczęła się gonitwa na górę. Tak, na dobranoc.

KONIEC

Dodaj komentarz